| Dramat bezrobociaRozmowa z Andrzejem Bohosiewiczem, przewodniczącym Rady Wojewódzkiej OPZZ
w Krakowie, członkiem Komisji Rodziny i Polityki Społecznej Rady Miasta Krakowa
  - W środowisku biznesu panuje przekonanie, że znaczną część winy za bezrobocie 
ponoszą restrykcyjne przepisy prawa pracy. Wydaje się, że bez względu na orientację rządu, który wyłoni się
po wyborach, pewne zmiany są konieczne. Czy związki zrzeszone w OPZZ będą skłonne 
zrobić krok ku porozumieniu z przedsiębiorcami. 
 - Nie raz podkreślałem, że to nie związki tworzą miejsca pracy tylko
 przedsiębiorcy, dziś niemal wyłącznie prywatni, więc winniśmy wspierać działania 
 prorozwojowe. 
 Konflikt zaczyna się wtedy, kiedy próbuje się poróżnić pracodawców i pracowników
  poprzez drastycznego ograniczenia uprawnień zatrudnionych. 
  - Polskie prawo pracy w swym zasadniczym zrębie pochodzi z 1918 roku. 
 Zrodzone wraz z II Rzeczpospolitą, przez dziesięciolecia uważane było za jedno z 
 najlepszych w Europie. 
  - Byłem niedawno na międzynarodowej konferencji, podczas której omawiano 
 dostosowanie naszych przepisów związanych ze sferą zatrudnienia do standardów europejskich. 
 To ogromny pakiet zagadnień, jak dotąd skrzętnie pomijany w rozmowach dostosowawczych.
 My natomiast bardzo byśmy chcieli, by te "kapitalistyczne" przepisy znalazły zastosowanie 
 u nas. 
  - Nie ulega jednak wątpliwosci, że można jakoś naszym przedsiębiorcom 
 życie ułatwić...
  
  - Najważniejszą sprawą dla biznesu jest stabilność przepisów
  podatkowych, 
 zapewnienie rzeczywistych ułatwień organizacyjno-prawnych dla inwestorów, 
 uzdrowienie 
 stosunków między przedsiębiorcami a ZUS. Nic nie stoi na przeszkodzie, by
  państwo zechciało
 przyjąć na siebie gwarancję kredytów, szczególnie dla mniejszych firm, jeśli związane 
 są z tworzeniem miejsc  pracy. Takie kredyty powinny być też w części umarzalne,
  bo skarb państwa 
 odbierze te pieniądze w podatkach. Nawet drobnymi krokami można nakręcać 
 koniunkturę pod 
 warunkiem, że istnieje jakaś koncepcja polityki państwa. 
  - Na razie jednak walka z bezrobociem ogranicza się do szkoleń i pożyczek dla osób 
 rozpoczynających działalność. Na to zresztą i tak brakuje pieniędzy. 
  - Koniecznie trzeba zrewidować sposób gospodarowania Funduszem Pracy. 
 Można choćby rozwinąć system robót publicznych. W tym systemie można nawet 
 zatrudnić urzędnika czy naukowca, który przejściowo znalazł się bez pracy. Chodzi 
 o to, żeby nawet przez tych kilka miesięcy nie płacić za darmo, bo jałmużna
  wyniszcza psychicznie. 
   Niedawno w Krakowskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej spotkałem Duńczyka,
   który opowiadał, jak te sprawy rozwiązywane są w jego kraju. System "Jobrotation"
   pozwala przy wsparciu państwa szkolić pracowników, a na ich miejsce zatrudniać 
   bezrobotnych. Na zmiany w prawie, które umożliwią wprowadzenie nowoczesnych form 
   zatrudnienia, zgodzimy się bez wahania. Tymczasem pojawiło się u nas ostatnio hasło 
   "mały kodeks pracy", który miałby poważnie ograniczyć uprawnienia pracowników 
   w firmach małych i średnich. Nazwa ma sprawiać wrażenie, że chodzi o rzecz 
   "niewielką", 
   tymczasem dziś prawie 80 proc. ludzi zatrudnionych jest w małych firmach. Jedna
    z partii 
   chciałaby iść nawet tak daleko, by pensja mogła być wypłacana przez właściciela
   firmy, wtedy gdy ten ma pieniądze. Na tak daleko idące rozluźnienia się nie zgodzimy. 
                 Rozmawiał Filip Ratkowski  (sierpień, 2001)                         
 |